top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraMichał Kubicz

Starożytna rzymska noc – czarna i ponura (film!)

(na filmie – od 19 do 39 minuty!!!)


Pisząc moje rzymskie powieści o Kaliguli, Tyberiuszu i Agrypinie, niejednokrotnie musiałem sobie wyobrażać sytuacje, które w naszej rzeczywistości bardzo trudno spotkać. Jedną z nich jest ciemność. Możecie się zdziwić, cóż niezwykłego może być w ciemności… Ale zastanówcie się, kiedy ostatnio znajdowaliście się w sytuacji, w której dokoła nie było żadnego światła i brak było możliwości jego włączenia jednym ruchem przełącznika? Prawda jest taka, że żyjemy w czasach, w których światło mamy na zawołanie – towarzyszy nam w domach, w pracy, na ulicy. Ba! niekiedy nawet wyjazd z miasta nie pozwala się uwolnić od światła, ponieważ w pochmurną noc łuna nad większym miastem odległym choćby o wiele kilometrów odbija się od chmur i w postaci skąpej poświaty wraca na ziemię.


Ruiny Koloseum ciemną nocą, a jednocześnie skąpane w świetle

Rzymianie (podobnie jak i inni ludzie w stosunkowo jeszcze nie tak odległej przeszłości) nie mieli takiego komfortu i byli uzależnieni od światła słonecznego. Nie wiem, czy zwróciliście uwagę, ale w moich książkach bohaterowie zaczynają swoją codzienną aktywność o świcie… To nie przypadek! Życie w Rzymie zaczynało się wcześniej niż u nas i także wcześniej kończyło – wraz z zachodem słońca ludzie udawali się na spoczynek. Dlatego nawet godziny były odliczane nie od północy jak u nas, ale od wschodu słońca. Pierwsza godzina dnia odpowiadała naszej godzinie 6-8 (w zależności od pory roku).

Ktoś może powiedzieć, że przecież Rzymianie oświetlali swoje domy niezliczonymi lampkami oliwnymi, kandelabrami, latarniami i pochodniami. To prawda, ale zdziwilibyście się, jak niewiele światła daje taka lampka. Aby oświetlić nawet niewielkie pomieszczenie w stopniu, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni, nie wystarczyłaby jedna lampka. Nie wystarczyłoby nawet kilka. Jak możecie dowiedzieć się z załączonego materiału filmowego, jedna mała lampka oliwna ma jasność równą mniej więcej 5% maleńkiej żarówki starego typu o mocy 25W… Pięć procent! Niewiele… Ile takich lampek trzeba byłoby użyć, aby uzyskać jasność pozwalającą cokolwiek przeczytać?


Dlatego kiedy w filmach opowiadających o Rzymie widzicie nocne uczty odbywające się w rzęsiście oświetlonych wielkich salach – możecie mieć pewność, że przedstawiają one zupełnie fałszywy obraz rzeczywistości. Nawet gdyby zgromadzić w jednym triclinium kilkanaście lub kilkadziesiąt kandelabrów, z których na każdym zawieszone byłoby po kilka lampek oliwnych, w pomieszczeniu wciąż byłoby mrocznie. Łatwo to sprawdzić – wystarczy w domu wyłączyć całe światło i szczelnie zasunąć zasłony, a następnie zapalić kilkanaście świec. Zapewniam – efekt będzie daleki od tego, co możemy zobaczyć w filmach. Wniosek nasuwa się sam: nawet w zamożnych domach, w których nie oszczędzano na oliwie i łoju (tak! niekiedy palono łojem), po zmroku panowały iście egipskie ciemności.


Jeszcze ciekawiej sytuacja musiała przedstawiać się na ulicy. Wtedy bowiem warunki były uzależnione od zachmurzenia i faz księżyca. O ile przy księżycu w pełni pewnie jeszcze dało się jakoś przedostać z miejsca na miejsce bez sztucznego oświetlenia, o tyle przy zachmurzonym niebie albo z księżycem w nowiu było to praktycznie niemożliwe. Rzymianie pomagali sobie w takich sytuacjach brązowymi lampami/latarenkami, w których płomień pochodził ze spalania oliwy, a także łuczywami i pochodniami itp. Wymyślili nawet specjalne nazwy niewolników, których zadaniem było noszenie przed swoim panem źródła świata: lampadarius i lantenarius.


Ale w rzeczywistości dostępne dla Rzymian źródła sztucznego światła ulicznego pozwalały oświetlić jedynie najbliższe otoczenie, nie więcej niż kilka kroków wokół nich. Ulice w zasadzie nie były oświetlane (przynajmniej do IV wieku n.e. ponieważ wtedy pojawiają się wzmianki o oświetleniu ulicznym na we wschodnich prowincjach imperium). Co najwyżej przy najbogatszych rezydencjach lub budynkach publicznych do ścian mogły być przymocowane pochodnie oświetlające ściany tego konkretnego budynku. Nic więc dziwnego, że poruszanie się po Rzymie po zachodzie słońca było uważane za coś szczególnie niebezpiecznego. Kto nie był zmuszony do wyjścia w pilnej sprawie, po zmroku ryglował się we własnym domu i cierpliwie czekał do wschodu słońca.


W załączeniu przekazuję Wam dzisiaj film ze spotkania z cyklu „Les Nocturnes du Plan de Rome” poświęconego rekonstrukcjom rzeczywistości starożytnego Rzymu, organizowanego przez uniwersytet w Caen we Francji. Wszystkich francuskojęzycznych miłośników starożytnego Rzymu zapraszam do zapoznania się z całością relacji ze spotkania, które niestety trwa nieco ponad godzinę. Natomiast jeżeli ktoś francuskiego nie zna, zachęcam do obejrzenia tylko fragmentu pokazującego wirtualną rekonstrukcję życia w Rzymie (od 19 do 39 minuty). Możecie zobaczyć, jak w księżycową noc (!!!) mogła wyglądać rzymska ulica, patrycjuszowska domus, poznać nocny wygląd łaźni Karakalli czy teatru Pompejusza szykowanego do spektaklu w czasie święta z udziałem cesarza. Naprawdę warto to zobaczyć, aby uświadomić sobie, jak odmienna była rzymska „nocna” rzeczywistość od tej, którą znamy z kinematografii.


Graficy i naukowcy wykonali ogromną pracę pozwalającą nam spojrzeć na Rzym z zupełnie innej perspektywy – na miasto pogrążone w ciemnościach.


32 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page