top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraMichał Kubicz

RZYMSKI „ZIMOCH” W KOLOSEUM

Nie wiem, czy jest chociaż jedna osoba, która odwiedziła Rzym i choć na chwilę nie weszła do Koloseum. Z książek, z opowieści przewodników, z filmów i z programów popularnonaukowych możecie dowiedzieć się o historii Amfiteatru Flawiuszów, o tym jak powstawał, o szczegółach technicznych i o przebiegu igrzysk gladiatorskich. Ale gdy już wejdziecie do Koloseum, możecie niestety ujrzeć tylko nieme ruiny.


Mam świadomość, że rzymskie spektakle miały wyjątkowo krwawy i okrutny charakter, i jestem szczęśliwy, że ten etap społecznego rozwoju, w którym społeczeństwo en masse ekscytowało się rozlewem krwi, mamy już za sobą. A mimo to za każdym razem, gdy spoglądam na pustą arenę Koloseum i jego zrujnowane trybuny, żałuję, że nie możemy odbyć krótkiej podróży w czasie i choć przez chwilę poddać się tym emocjom, które kiedyś wypełniały to miejsce. Pozostaje nam oglądać filmowe rekonstrukcje i komputerowe wizualizacje. Ale czy naprawdę jesteśmy skazani na cudze wyobrażenia na temat Koloseum? Zaraz się przekonamy…

IGRZYSKA Z OKAZJI OTWARCIA KOLOSEUM

Na początek mała dygresja. Inauguracja Amfiteatru Flawiuszów miała miejsce w roku 80 n.e. i z tej okazji urządzono pokazy, które trwały łącznie sto dni. Były to zapewne jedne z najwspanialszych i najbardziej kosztownych igrzysk, jakie amfiteatr kiedykolwiek widział. To, co wówczas pokazano na arenie, miało zadziwić cały rzymski świat. O tych wielkich igrzyskach wspomina między innymi Swetoniusz, niestety poświęca im raptem trzy zdania. Mało prawdopodobne, by był on naocznym świadkiem otwarcia Koloseum, bo w tym czasie miał nie więcej niż 10 lub 11 lat. Nieco więcej szczegółów z tamtych chwil przekazał nam inny rzymski historyk Kasjusz Dion: Niestety urodził się on przeszło 80 lat po wielkim otwarciu amfiteatru, więc choć jego relacja zawiera wiele interesujących detali, jest sucha i całkowicie wyprana z emocji. Nic w tym dziwnego, Dion po prostu kompilował informacje zaczerpnięte ze starszych źródeł.

Zachowała się jednak relacja człowieka, który widział otwarcie Koloseum na własne oczy. To poeta Marcjalis, który z tej okazji ułożył trzydzieści parę krótkich wierszowanych utworów – epigramów, składających się na najmniej znaną część twórczości tego poety, nazywaną dzisiaj „Księgą widowisk”. Niektóre mają tylko dwa wersy, inne kilkanaście. Marcjalis nie opisał w nich igrzysk z 80 roku w całości, a jedynie podzielił się ulotnymi wrażeniami z poszczególnych epizodów i incydentów, które dane mu było widzieć na arenie. Choć to bardzo niespójna i nieusystematyzowana relacja, daje nam ona pewien pogląd na temat tego, jak wyglądały igrzyska z 80 roku. Gdy dzisiaj ją czytamy, odkrywamy, że cesarskie igrzyska to nie tylko krwawa jatka, ale przede wszystkim ogromne widowisko, spektakularny fajerwerk imperialnej rozrzutności, wielkie show dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, które miały olśnić widzów i sprawić, by ci otworzyli oczy ze zdumienia.

Tysiące zwierząt sprowadzonych z odległych krain, kosztowne dekoracje, machiny do tworzenia zaskakujących efektów – podczas inauguracji Koloseum nie szczędzono środków, by uczynić z niej spektakl stulecia, w którym gladiatorzy byli tylko jedną z wielu atrakcji. Myślę, że starożytni, którzy oglądali go na własne oczy, odczuwali to co my dzisiaj, gdy widzimy pokazy Cirque du Soleil.

Oczywiście inna była rzymska estetyka, inne poczucie smaku. Nic więc dziwnego, że niektóre z widowisk dla nas mogłyby się okazać zbyt szokujące lub drastyczne.


MITYCZNY SPEKTAKL / SPEKTAKL MITÓW

Rzymianie uwielbiali oglądać widowiska, które w jakiś sposób nawiązywały do mitów. A że grecka i rzymska mitologia pełna była szokujących epizodów, nic dziwnego, że i w Koloseum nie brakowało scen drastycznych.

Marcjalis pisze na przykład, że na arenie odtwarzano opowieść o kreteńskiej królowej, która z powodu szaleństwa zesłanego przez bogów zapragnęła współżyć z bykiem: „Uwierzcie, że Pazyfae z diktejskim złączyła się bykiem: my to widzieliśmy – prawdą okazała się baśń”. Czy rzeczywiście na arenę wyprowadzono byka i kobietę? Czy byk pokrył drewnianą krowę, jak w micie, wedle którego Pazyfae zamknęła się w drewnianej replice zwierzęcia, by zaspokoić swą żądzę? Rzeczywiście doszło do stosunku, czy jedynie go symulowano? A jeśli naprawdę kobieta współżyła z bykiem, czy była to forma okrutnej kary wymierzonej przestępczyni? Tego nie wiemy.

Innego dnia na arenie pokazano walkę z potężnym lwem, która kojarzyła się z pokonaniem Lwa Nemejskiego przez Herkulesa. Jednak w Koloseum podczas inauguracji amfiteatru lwa pokonała kobieca dłoń, co czyniło spektakl bardziej zadziwiającym. Czy z lwem walczyła jedna kobieta, czy było ich więcej? Niestety tego Marcjalis nie wyjaśnia.

ZWIERZĘTA GŁÓWNĄ ATRAKCJĄ

Wedle starożytnych kronikarzy, podczas inauguracji Koloseum na arenie zginęło 9000 zwierząt. Dzikie, groźne zwierzęta też są bohaterami wielu epigramów Marcjalisa. W jednym z epigramów nosorożec podrzuca niedźwiedzia nabitego na róg, a w następnym byk próbuje szarżować na słonia… Marcjalis opisuje walkę nosorożca z bykiem: „Nosorożec, po całej prowadzony arenie,(…) Jak strasznym gniewem zapłonął i ruszył w przód pochylony!”. W innym pojawia się rozszalała tygrysica, która doprowadzona przez swych treserów do wściekłości, rzuciła się na lwa i zabiła go. Jeszcze w innym miejscu Marcjalis opisuje incydent, w którym prośna maciora pada przeszyta włócznią, a z jej rozciętego brzucha wydobywa się małe prosiątko i ucieka. „W jednej chwili zdołała stracić życie i dać” patetycznie zauważa poeta. W wersach Marcjalisa znajdujemy też zastanawiający opis polowania na niedźwiedzia, którego ostatecznie venatores unieruchomili lepami używanymi do łapania ptaków (trudno sobie to dzisiaj wyobrazić).

EFEKTY SPECJALNE

Wielkie widowisko pełne było czegoś, co dzisiaj nazwalibyśmy „efektami specjalnymi” – „Nad brata swego władztwem unosił byk Europę, a teraz Alcydesa unosi byk do gwiazd”. Tu znów mamy luźne nawiązanie do mitu – tym razem o porwaniu księżniczki Europy przez Zeusa, który przyjął postać byka („władztwo brata” to tutaj metafora morza – królestwo Posejdona, brata Zeusa). Jednak jaki system olinowania i dźwigów sprawił, że byk z człowiekiem na grzbiecie uniósł się nad areną? Tego niestety nigdy się nie dowiemy. W jednym z epigramów pojawia się wzmianka o stworzonych na arenie ruchomych skałach i lasach, pośród których biegała dzika zwierzyna. Gdy czytałem „Księgę widowisk”, utkwiły mi w pamięci wersy, w których Marcjalis wspomina, jak prędko arena dawała się napełnić wodą, a potem osuszyć. W jednej chwili widzowie byli świadkami bitwy morskiej, a zaraz potem znów pokrywał ją piasek. Gdy arena zamieniała się w wielkie jezioro, była nie tylko miejscem brutalnych walk ludzi i zwierząt, ale także okazją do niezwykłych występów artystycznych – specjalnie wyszkolone tancerki dawały popis czegoś, co nazwalibyśmy dzisiaj pływaniem synchronicznym, a ich ciała układały się w różne kształty i wzory: kotwice, trójzęby, łodzie z żaglami.


WALKI GLADIATORSKIE I SPEKTAKULARNE EGZEKUCJE

Z powyższego zestawienia widać, że Marcjalis w „Księdze widowisk” położył akcent właśnie na te elementy spektaklu, które miały zaskoczyć i olśnić widzów. Bodaj tylko w jednym momencie wspomina o gladiatorach, a konkretnie o tej ich rywalizacji, której kres położył akt łaski ze strony cesarza. Ten bowiem ku radości widzów obu walczących ogłosił zwycięzcami. Jak widać, sama walka nie była na tyle nadzwyczajna, by warto było poświęcać jej więcej miejsca, za to wspaniałomyślny gest cesarza był godzien uwiecznienia w epigramie. Tylko w dwóch lub trzech miejscach pojawia się wzmianka o najbardziej ponurym elemencie igrzysk, to jest publicznych egzekucjach. Jeden z opisów jest szczególnie poruszający, poświęcił go bowiem Marcjalis wykonaniu wyroku śmierci na niejakim Laureolusie. Nawet egzekucji starali się Rzymianie nadać charakter wielkiego, acz makabrycznego spektaklu: skazańca przywiązano do krzyża i wystawiono na pastwę wygłodniałego niedźwiedzia. „Wciąż jeszcze żyły członki, choć w strzępach i krwią ociekając, a w całym ciele po ciele nie został nawet ślad” pisze Marcjalis. Poeta nie jest pewien, czym Laureolus zawinił, ale nie wątpi, że jego zbrodnia musiała być straszna – zabicie własnego pana, podpalenie lub ograbienie skarbca świątynnego. Marcjalis porównuje jego śmierć do cierpień Prometeusza przykutego do skały (kolejne nawiązanie do mitu!). Paradoksalnie właśnie ta śmierć, której poeta był świadkiem, temu wymienionemu z imienia przestępcy zapewniła pamięć na wieki.

CO NIEZWYKŁEGO JEST W EPIGRAMACH MARCJALISA?

W porównaniu do innych wierszy Marcjalisa „Księga widowisk” nie jest zbiorem szczególnie udanych utworów. Ale ich nieodparty urok polega na tym, że daje nam jedyną w swoim rodzaju szansę poczucia emocji, które były udziałem naocznego świadka biorącego udział w inauguracji Koloseum. W żadnym innym opisie igrzysk, choćby był bardziej wyczerpujący, nie odnajdziecie tak silnego osobistego przeżycia widowiska. Choć to niezbyt udane wiersze, czuć w nich niespotykaną egzaltację - jak u człowieka, który jest autentycznie przejęty tym, co widzi i co stara się w wielkim podekscytowaniu na gorąco opisać. W jednym z ostatnich epigramów Marcjalis wprost przeprasza cesarza za niską jakość utworów, wszak „pośpiech, co chciał dać radość, nie zasługuje na złość”. Rzeczywiście, gdy się czyta te krótkie wierszyki, ma się niemal wrażenie, jakbyśmy mieli przed sobą notatki człowieka, który siedział w tłumie na widowni, cieszył się widowiskiem i naprędce zapisywał swe ulotne obserwacje. STAROŻYTNY „ZIMOCH”

Wiecie, o czym pomyślałem, gdy czytałem „Księgę widowisk”? Nasunęło mi się skojarzenie z antycznym odpowiednikiem radiowej relacji meczu piłkarskiego, w której komentator sportowy słowami musi przekazać słuchaczom wszystko to, co dzieje się na murawie. Słuchacze mogą tylko zamknąć oczy, chłonąć jego płynące przez eter emocje i wszystko to sobie wyobrazić. Marcjalis jest w moich oczach właśnie takim rzymskim odpowiednikiem naszego Tomasza Zimocha.


Dzisiaj każde interesujące wydarzenie upamiętniamy zdjęciami pstrykanymi z telefonów, selfami itd. Marcjalis nie miał telefonu ani aparatu fotograficznego, dlatego przesłał nam pocztówkę z przeszłości za pomocą jedynego narzędzia, jakim dysponował : słów.

Marcjalis zafundował nam niepowtarzalną, jedyną w swoim rodzaju podróż w czasie. Dlatego gdy następnym razem będziecie zwiedzać Koloseum, stańcie na trybunach, spójrzcie na arenę i oczami wyobraźni spróbujcie przywołać te sceny, które chciał nam przedstawić poeta – unoszące się nad areną byki, ruchome skały, zwierzynę w sztucznym lesie, nosorożce szarżujące na słonie, pływające synchronicznie tancerki… Przygotowując dzisiejszy wpis sięgnąłem po „Księgę widowisk” wydaną przez Instytut Studiów Klasycznych, Śródziemnomorskich i Orientalnych Uniwersytetu Wrocławskiego, w przekładzie Katarzyny Różyckiej Tomaszuk, z serii Biblioteka Antyczna . To bardzo cenne wydanie: zawiera nie tylko tłumaczenie samych epigramów (tych jest stosunkowo niewiele), ale przede wszystkim także obszerny komentarz do każdego z nich. Do tych objaśnień warto sięgać, ponieważ nasz kod kulturowy tak bardzo różni się od tego, którym posługiwali się Rzymianie, że niektóre czynione przez Marcjalisa odwołania mogą być już dla nas nieczytelne. Była to dla mnie fascynująca lektura.

25 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page