Dzisiaj o zapewne NAJWIĘKSZEJ i NAJBARDZIEJ TAJEMNICZEJ świątyni, jaka powstała w starożytnym Rzymie.
Pewnie myślicie, że napiszę coś o świątyni Wenus i Romy, której majestatyczne podium znajduje się dokładnie między Forum Romanum i Koloseum. Otóż nie! Okazuje się, że pod względem wielkości palma pierwszeństwa należy prawdopodobnie do innego obiektu. Prawdopodobnie” – celowo użyłem tego określenia, ponieważ najbardziej frustrujące jest to, że ze świątyni będącej bohaterką dzisiejszego artykułu pozostało tak niewiele, że jesteśmy skazani na domysły oraz na pomiary dokonane kilkaset lat temu, gdy jej stan był znacznie lepszy.
O której świątyni mowa? O tej niegdyś górującej nad Kwirynałem. Gdybyście stanęli 1800 lat temu na Piazza del Quirinale obok obelisku i posągów Dioskurów, zobaczylibyście GARGANTUICZNYCH rozmiarów świątynię z szarawego marmuru. Jej portyk frontowy był znacznie szerszy niż portyk Panteonu. Jej kolumny były o 1/5 wyższe od kolumn Panteonu. Znajdowała się na środku rozległego placu otoczonego murem ozdobionym przylegającymi doń kolumnami (kolumny nie tworzyły jednak cienistego portyku – były ciasno dostawione do muru tak jak na Forum Nerwy, którego fragmencik widoczny jest przy Via dei Fori Imperiali). Front świątyni zdobiły wspomniane już posągi Dioskurów, a także wielkie rzeźby będące alegorycznymi przedstawieniami Tybru i Nilu. Między nimi ustawiono ogromny posąg tronującej bogini Romy. Świątynia była tak wielka, że znakomity XVI-wieczny architekt Palladio, który jako pierwszy opracował bardzo szczegółowe rysunki i plany jej ruin, zanotował, że prawdopodobnie nie był to zadaszony budynek: po prostu nie mógł uwierzyć, że starożytni Rzymianie byli w stanie pokryć dachem tak ogromną przestrzeń.
Ale wspomniane sanktuarium było tylko częścią całego założenia. Otóż na jego tyłach znajdowała się jeszcze inna niezwykła budowla – imponująca klatka schodowa. Po co klatka schodowa, zapytacie? Otóż świątynię zbudowano na szczycie Kwirynału, na skraju stromego zbocza. I choć dzisiaj, gdy schodzicie z Piazza del Quirinale, obierając albo drogę Via della Dataria, albo Via Ventiquattro Maggio, nie macie wrażenia dużej stromizny, w rzeczywistości na odcinku przy Via della Pilotta ostre nachylenie i różnicę wysokości widać bardzo wyraźnie – to około 20 metrów. W starożytności różnica ta była jeszcze większa, bo poziom ulic Pola Marsowego był o kilka metrów poniżej współczesnego poziomu gruntu. I właśnie pokonaniu tej różnicy wysokości służyła wspomniana ogromna, monumentalna klatka schodowa, dzięki której do świątyni na wzgórzu można było łatwo dostać się od strony Pola Marsowego. Co ciekawe – na szczycie budynku ze schodami znajdował się wielki taras otoczony kolumnowym portykiem, a na jego środku – być może jeszcze jedna, mniejsza świątynia… (choć nie da się ukryć, że to tylko przypuszczenie, więc na wielu rekonstrukcjach nie jest ona uwidoczniona). Nietrudno zauważyć, że całość, zajmująca powierzchnię nieco większą niż cały kompleks sanktuarium Wenus i Romy na Welii, była nie tylko zwykłym zespołem budynków – był to typowy dla Rzymian sposób ingerencji w krajobraz, polegający na uwypukleniu jego najbardziej charakterystycznych cech. Tutaj objawiło się to stworzeniem sztucznego tarasu na zapleczu świątyni, skrywającego ciąg komunikacyjny umożliwiający szybkie dostanie się z niższych dzielnic na szczyt wzgórza.
W nieco lepszym stanie znajduje się budynek wspomnianej klatki schodowej prowadzącej z Pola Marsowego na Kwirynał, ale niestety jego też nie zobaczycie z ulicy. Południowy zewnętrzny mur klatki schodowej jest dobrze widoczny z Ogrodów Colonna na zboczu Kwirynału. Pewne fragmenty można zapewne zobaczyć pomiędzy budynkami Scuderie del Quirinale i Universita Gregoriana (można je łatwo zauważyć na zdjęciach satelitarnych – załączam jedno).
Skąd zatem wiadomo, jak świątynia wyglądała? Na szczęście wspomniany Palladio dawno temu sporządził dosyć dokładne jej plany, a także rysunki najważniejszych znalezionych elementów dekoracyjnych. Jego prace pozwalają precyzyjnie odtworzyć monumentalną bryłę budowli. Wiemy, więc, że front świątyni zwrócony był na wschód (a nie w stronę centrum Rzymu!) i że portyki zdobiły jej przód i oba boki. Tył sanktuarium tworzyła ślepa ściana z szarego tufu o delikatnym rustykowaniu (podobnie jak tylna ściana Forum Augusta). Znamy dokładnie wymiary kolumn i porządek portyków. Wiemy, że po obu stronach głównego wejścia znajdowały się dwie nisze na posągi. Wnętrze świątyni także obiegał rząd kolumn, które przy zapalonych kandelabrach musiały tworzyć niezwykłą grę światła i cienia.
Niewiele wiadomo o tarasie wieńczącym klatkę schodową dostawioną do kompleksu świątynnego od strony Pola Marsowego. Solidne fundamenty klatki, zaprojektowane, tak by mogły dźwigać coś ciężkiego na środku tarasu, oraz znaleziska poczynione w jej ruinach sugerują, że na jej szczycie mogła znajdować się druga, mniejsza świątynia. Ale czy tak było na pewno? Niestety dowody archeologiczne na potwierdzenie tej hipotezy są bardzo skromne.
Najprawdopodobniej kolosalna świątynia zaczęła popadać w ruinę jeszcze w starożytności. Utrzymanie w należytym stanie, konserwowanie i naprawianie tak ogromnych budowli niestety musiało być bardzo kosztowne. Gdy Rzym słabł militarnie i gospodarczo, nie miał już środków, by monumentalne budowle z przeszłości wciąż naprawiać. Dlatego zapewne już na przełomie III i IV wieku niektóre elementy dekoracyjne zostały z niej zabrane – na przykład rzeźby przedstawiające alegorie rzek, które dzisiaj zdobią Kapitol, czy posągi Dioskurów – stojące obecnie na placu kwirynalskim. Znane są przypadki posągów pochodzących z omawianej świątyni, które widziano jeszcze u progu czasów nowożytnych, ale po których później wszelki ślad zaginął. W relacji Ammianusa Marcellinusa, który relacjonował zachwyty cesarza Konstancjusza II odwiedzającego Rzym w roku 357, o świątyni na Kwirynale nie ma już ani słowa – a przecież była to największa świątynia Rzymu i ponoć wciąż czynna. Czyżby była jednak już wówczas w tak złym stanie, że nie zasługiwała na wzmiankę?
Wielka świątynia na uboczu monumentalnego centrum szybko stała się niewyczerpanym źródłem budulca. Niewykluczone, że częściowo proces rozbiórki zapoczątkował już cesarz Maksencjusz lub Konstantyn Wielki, bo pewne elementy zdobnicze – jak chociażby wspomniane posągi Dioskurów – znalazły się w wybudowanych tuż obok łaźniach zwanych dzisiaj Termami Konstantyna.
I w tym miejscu powinienem zakończyć.
Ale, ale… Każdy, kto uważnie czytał dzisiejszy post, pewnie zauważył, że nie napisałem najważniejszej rzeczy: kto i kiedy wybudował świątynię, a także jakiemu bogu była ona poświęcona. I to jest najciekawsze. Jest to bowiem jeden z największych „sekretów Rzymu”. O tym oraz o innych tajemnicach kwirynalskiej świątyni już niebawem! Zapraszam!
Comments