Dziś zapraszam do rzymskiego folusza. Na początek – krótkie wprowadzenie:
„Przed wejściem stały dwa szerokie dzbany, do których uliczni przechodnie oddawali mocz. Teraz już wiedziała, co to za specyficzny zapach wyczuła wieczorem, gdy weszła do izby – to woń potu i ludzkiej skóry przesiąkniętej uryną… Idący wraz z nią młodzi mężczyźni nie wyglądali, jakby brzydzili się swego zajęcia. „Do wszystkiego można się przyzwyczaić” – pocieszyła się. Weszła przez bramę i ujrzała szeroki dziedziniec wypełniony niedużymi prostokątnymi kadziami. Jej towarzysze rozdzielili się, jakby każdy dobrze wiedział, gdzie jego miejsce. Wszyscy skierowali się do przypisanych im kadzi, zdjęli sandały i boso weszli do środka. Inni włożyli wtedy do nich brudne ubrania, a kolejni – zaczęli wlewać do środka urynę przyniesioną w dzbanach z pobliskich latryn i zaułków. Co mam robić? – spytała Chloe Samiusza. Ten tylko wzruszył ramionami. – To, co pozostali. Nie masz dość siły, by nosić ciężkie naczynia z naszym „płynnym złotem”, więc będziesz deptać! – Wskazał jej jeden z baseników. Niechętnie podeszła do niego i zajrzała do środka – już tam był, cuchnący mocz. Musiał tam być co najmniej dwa lub trzy dni niewymieniany, bo śmierdział niemiłosiernie. No! Dawaj! – usłyszała ponaglenie. – Pokaż, żeś warta chociaż te czterysta sestercji, które za ciebie dałem! Przełamując obrzydzenie, weszła do kadzi. Natychmiast jeden z niewolników wrzucił do niej stertę brudnych tunik. Zaczęła miarowo udeptywać je stopami. Trwało to wiele godzin. Zmęczenie monotonnym przestępowaniem z nogi na nogę okazało się gorsze niż smród, do którego zdążyła się przyzwyczaić i który przestał ją razić.”
***
W cytowanym wyżej fragmencie powieści „Liwia. Matka bogów” pokazuję, jak mogła wyglądać praca w jednym z rzymskich warsztatów foluszniczych. Folusze to bardzo charakterystyczny element rzymskich miast. Zajmowano się w nich obróbką nowych tkanin, ale także ich czyszczeniem. Jako środek czyszczący używany był amoniak, który wydziela się z moczu po kilku dniach. Praca w foluszu zdecydowanie nie należała do przyjemnych. Mocz pozyskiwano z dzbanów rozstawionych na ulicach. Rzymianom obca była nasza obsesja na punkcie intymności potrzebnej przy wszelkich czynnościach związanych z wypróżnianiem się, więc i widok sikającego publicznie mężczyzny zapewne nie należał w rzymskich miastach do rzadkości.
Dzisiaj oczekiwalibyśmy, aby takie zakłady były lokowane gdzieś daleko od dzielnic mieszkalnych, najlepiej na peryferiach miasta, gdzie nikomu dobywający się z nich smród nie będzie przeszkadzać. Tymczasem przykład Pompejów i Ostii pokazuje, że w obu miastach folusze znajdowały się tuż obok zamożnych rezydencji. Jak widać przykry zapach dolatujący z takiego sąsiedztwa Rzymianom nie przeszkadzał. Kiedy to piszę, przypominają mi się wielkie garbarnie skór, które oglądałem w 2005 roku w Fezie – położone w samym centrum miasta i potwornie cuchnące. Mieszkańcy Fezu przywykli to takiego sąsiedztwa, więc czemu Rzymianie mieliby mieć problem ze swoimi foluszami?
Rozmieszczenie zakładów foluszniczych w Pompejach i w Ostii może dostarczyć wielu ciekawych informacji. Po pierwsze rzuca się w oczy w ich wszechobecność. Przygotowując się do tego posta, znalazłem informację, że w samych Pompejach zidentyfikowano aż 18 foluszy! Gdy zestawić to z liczbą 5 publicznych lub półpublicznych łaźni, to możemy dojść do wniosku, że Rzymianie dbali nie tylko o czystość swoich ciał, ale także odzieży. Może trochę nadmiernie optymistyczne byłoby myślenie, że codziennie oddawali swoje odzienie do prania, ale też nie chodzili cały czas w tych samych brudnych tunikach.
Po drugie fakt, że występują one w ścisłych strefach śródmiejskich, w świetnych lokalizacjach, w których cena gruntu była na pewno wysoka, sugeruje, że biznes foluszniczy był bardzo dochodowy. Inaczej zostałby zapewne wyparty na przedmieścia i w gorsze okolice. Jeden z wielkich foluszy w Ostii znajdował się w bardzo reprezentacyjnej okolicy pełnej drogich domów, i został wybudowany w okresie, gdy Ostia przeżywała swój rozkwit. Jego budowa nie może być więc rozumiana jako przejaw degradacji wcześniej eleganckiej okolicy.
O dochodowości foluszniczego biznesu świadczyć może też pośrednio makabryczne znalezisko w najbardziej znanym rzymskim foluszu – tzw. foluszu Stefanusa w Pompejach. Przy szkielecie ofiary erupcji Wezuwiusza znajdowało się ponad 1000 sestercji (mniej więcej równowartość rocznego żołdu legionisty). Czy to całe oszczędności czy raczej utarg z jakiegoś krótszego okresu?
Po trzecie można zauważyć, że korzystanie z usług foluszników wpisuje się w szerszy kontekst wyprowadzania poza dom funkcji i czynności, które my tradycyjnie wiążemy właśnie z domem. O czym mowa? O tym, że przeciętny Rzymianin rzadko miał dostęp do kuchni z prawdziwego zdarzenia (nawet w bogatych domach kuchnie były bardzo skromne), więc na co dzień żywił się „na mieście”. Mył się także poza domem w publicznej łaźni. O ile nie należał do wąskiej grupy posiadającą niewielki wychodek w domu lub nie załatwiał się do nocnika – chadzał do publicznej latryny. Czyszczenie odzieży było więc kolejną funkcją, która została przeniesiona z domu do przestrzeni publicznej. Położenie zakładów foluszniczych przy głównych ulicach byłoby niezasadne, gdyby zajmowały się one jedynie końcowym etapem produkcji tkanin (folowaniem). Wszystko się jednak zmienia, jeżeli założymy, że ludność względnie powszechnie z nich korzystała i regularnie zanosiła swoje rzeczy do prania, podobnie jak widzimy to w niektórych amerykańskich filmach. Wtedy położenie folusza w dzielnicach gęsto zamieszkanych byłoby jak najbardziej pożądane.
Więc choć z naszej perspektywy sąsiedztwo folusza byłoby pewnie dosyć kłopotliwe, sami Rzymianie może podchodzili do tego zupełnie inaczej. Kto wie, może dla nich bliskość folusza była takim samym atutem przy wyborze miejsca zamieszkania jak dla nas np. bliskość apteki czy przystanku autobusowego?
Najlepiej zachowany rzymski folusz należał do wspomnianego wcześniej Stefanusa (Pompeje). Jest on jednak o tyle nietypowy, że powstał on po przerobieniu eleganckiej domus na warsztat. W efekcie przeróbki jeden z basenów z moczem znajduje się obecnie w dawnym atrium dekorowanym przepięknymi freskami. Inne kadzie umieszczono w pozostałych pomieszczeniach domu. Bardziej typowe zakłady folusznicze odnajdziemy w Ostii, gdzie kadzie na mocz ustawione jedna obok drugiej dają wrażenie niemal „przemysłowej skali” działalności.
Więcej informacji pod zdjęciami. Zapraszam do obejrzenia.
Comments