Ostatnio któryś z czytelników zapytał, czy warto rezerwować zwiedzanie ruin rzymskiego Złotego Domu Nerona. Dzisiaj więc parę słów na temat tego wspaniałego zabytku.
Domus Aurea to w rzeczywistości ogromny kompleks pałacowo parkowy, który cesarz Neron kazał wybudować po wielkim pożarze Rzymu z roku 64. Kompleks obejmował wiele budynków i budowli rozsianych na ogromnym obszarze obejmującym wedle różnych szacunków od 70 ha do 150 ha (chociaż gdzieś mignęła mi nawet liczba 250 ha). Dzisiaj skupię się tylko na jednym obiekcie całego kompleksu – tym najlepiej zachowanym, czyli na tzw. pawilonie eskwilińskim.
Czy warto obejrzeć ruiny skryte pod powierzchnią wzgórza Oppio? Odpowiedź brzmi: to jedna z atrakcji, której prawdziwy miłośnik antycznego Rzymu nie może pominąć. Ale zanim zarezerwuje się wizytę, warto na temat tego miejsca poczytać, aby oczami wyobraźni zobaczyć to, czego pozbawił nas czas (i cesarz Trajan).
Neron był specyficznym cesarzem. Jeżeli zapomnimy, co o nim napisał Henryk Sienkiewicz, i skupimy się wyłącznie na jego zamiłowaniach artystycznych, zrozumiemy, że we wszystkim, za co się zabierał, nie uznawał półśrodków. Wszystko musiało być spektakularne, zaskakujące i największe. I taka była też jego Domus Aurea. Pawilon eskwiliński zrywał z całą dotychczasową tradycją rzymskiej architektury mieszkalnej i rezydencjonalnej. Nie był kolejną wariacją na temat rzymskiej „domus” skupionej na swoim wnętrzu – wokół mrocznego atrium i zielonego perystylu. Przeciwnie – rezydencję zaprojektowano tak, jakby architekci typową domus „przewrócili na lewą stronę” – ogród, który normalnie powinien być wewnątrz domu, tu znalazł się na zewnątrz. Portyk perystylu zamiast otaczać wewnętrzny dziedziniec – zdobił fasadę budynku. Wnętrza zamiast tonąć w mroku, skąpane były w słońcu, a mroczne atrium zastąpiono dwoma półotwartymi dziedzińcami. Innymi słowy: w Domus Aurea wszystko było na odwrót.
Kolejna rzecz, która uderza każdego, kto po raz pierwszy wchodzi do Domus Aurea, to wysokość. Już nawet gdy zwiedzamy domy w Pompejach czy Herkulanum, pomieszczenia wydają się nam wysokie jak na nasze dzisiejsze standardy. Pomieszczenia Domu Liwii na Palatynie wydają się wręcz nieproporcjonalnie wysokie. Ale pod względem wysokości Domus Aurea przebija wszystko – wysokość komnat skłania do refleksji, czy aby na pewno projektanci tego pałacu ludzką skalą się kierowali, gdy ustalali jego proporcje.
Neron dał swoim architektom nieograniczone możliwości, a ci z nich skwapliwie skorzystali. Celerus i Sewerus, którzy byli autorami projektu, nie zadowolili się tylko czczą zabawą formą, ale eksperymentowali z rozwiązaniami, które pchnęły rzymską architekturę na zupełnie nowe tory. Szczytowym ich osiągnięciem była budowa najbardziej spektakularnej części pałacu, czyli tzw. Sali Oktagonalnej (Ośmiokątnej), którą przykryli wielką kopułą z oculusem. Ciężka konstrukcja kopuły spoczywa tu jedynie na ośmiu słupach, które zabezpieczono przez rozpieraniem na boki poprzez dostawienie do nich bocznych pomieszczeń. Pomieszczenia te działają jak malownicze przypory gotyckich katedr podpierające z zewnątrz ich wysokie nawy i zapobiegające rozepchnięciu murów na boki przez masywne sklepienia. Rozwiązanie zastosowane po raz pierwszy w Domus Aurea później wykorzystywano w nieco innej formie w pałacu Flawiuszów na Palatynie. Zbudowanie wielkiej kopuły Sali Oktagonalnej było też pierwszym krokiem, który kilka dziesięcioleci później doprowadził Rzymian do wybudowania wspaniałej kopuły Panteonu Hadriana. Ale mimo ogromnego postępu w dziedzinie architektury w kolejnych wiekach, Sala Oktagonalna – z jej bajeczną spłaszczoną kopułą, „odchudzeniem” ścian bocznych i zastąpieniem ich filigranowymi słupami, oraz z wodną kaskadą spływającą do pomieszczenia z tyłu, pozostaje rozwiązaniem absolutnie wyjątkowym, którego nikt inny w Rzymie już nigdy nie powtórzył.
Zwiedzając Domus Aurea, można poczynić kilka ciekawych spostrzeżeń. Po pierwsze odnosi się wrażenie, że choć Celerus i Sewerus dostali od cesarza do dyspozycji ogromne środki, działali pod ogromną presją czasu. Zakrawa niemal na cud, że w tak krótkim czasie, czyli pomiędzy rokiem 64 n.e (rok, w którym Rzym spłonął), a rokiem 68 n.e. (rok śmierci Nerona), udało im się wybudować i wykończyć tak ogromny budynek. Ale widać, że chwilami szli na skróty. Budując pałac, starali się w miarę możliwości wykorzystać mury starszych budowli. Niekiedy podkreśla się, że duża część zachodniego skrzydła (ta wokół wewnętrznego prostokątnego dziedzińca) zbudowana została w obrębie murów pochodzących sprzed pożaru. Użycie ścian starszych budowli zaowocowało licznymi anomaliami i nieregularnościami planu pałacu. Pośpiech widać w części pałacu budowanej w całości po pożarze. Odnosi się wrażenie, że poświęciwszy całą swą energię na rozwiązanie nietypowych problemów inżynieryjnych związanych chociażby z Salą Oktagonalną oraz skupiając uwagę na uformowaniu szlachetnej linii symetrycznej fasady pałacu, Celerus i Sewerus nie mieli już czasu na zadbanie o prosty i konsekwentny układ wnętrz. Konieczność połączenia skrzydła zachodniego, zbudowanego na planie prostokąta, z resztą pałacu, w której różnorodność kątów wynika z zastosowania pięciobocznej formy dziedzińców i z ośmiobocznej Sali Oktagonalnej, najwyraźniej sprawiła architektom wiele problemów, na przezwyciężenie których chyba zabrakło im dobrych pomysłów. Dlatego gdy zwiedzamy komnaty Domus Aurea, w niektórych miejscach mamy wrażenie chaosu przestrzennego, jakby projekt był tu i ówdzie niedopracowany.
Pośpiech widać też na przykładzie fresków. Niestety do naszych czasów znaczna ich część przepadła albo jest w tak złym stanie, że trudno na ich podstawie wyrobić sobie pogląd na temat walorów artystycznych pierwotnej dekoracji malarskiej pałacu Nerona. Wykonane u początków ery nowożytnej kopie malowideł zdają się wskazywać na ich wysoki poziom. Przeglądając współczesne reprodukcje fresków, zwróciłem uwagę na dekoracje sklepień przywodzące na myśl bogato zdobione zadaszenia namiotów, jak również na wzory na ścianach nawiązujące do układu budynków scenicznych starożytnych teatrów. Ale pamiętajmy, że nowożytni artyści skopiowali tylko freski ich zdaniem najciekawsze. Gdy natomiast przyglądamy się zachowanym freskom Domus Aurea, niekiedy możemy czuć się nieco rozczarowani. Ich jakość – zwłaszcza w komnatach mniej reprezentacyjnych - często pozostawia wiele do życzenia. Zdawać się wręcz może, że niektóre malowidła w prowincjonalnych Pompejach czy Herkulanum były na wyższym poziomie. Czyżby znów pośpiech? Charakterystyczne jest także to, że bardzo często różne detale malarskie są tak drobne, a równocześnie umieszczone tak wysoko, że nie wiadomo, dla czyich oczu były przeznaczone. Nie wygląda mi to na przemyślane działanie.
Mimo pewnego zdaje się niedopracowania, Domus Aurea musiała być obiektem zachwycającym. Gdy patrzę na plan rezydencji skupiony symetrycznie wokół centralnie położonej Sali Oktagonalnej, przychodzi mi do głowy porównanie z pałacem Ludwika XIV w Wersalu. Tak jak w Wersalu centralnym punktem rezydencji króla była jego sypialnia położona dokładnie na osi budynku, z oknami wychodzącymi na środek tzw. Dziedzińca Marmurowego, tak w Domus Aurea to właśnie Sala Oktagonalna była centrum pałacu. Stojąc pod jej wielką kopułą Neron mógł powiedzieć: „Rzym to ja. Imperium to ja”.
Comments