Miałem niedawno przyjemność zwiedzić jeden z ciekawszych, a równocześnie jeden z najrzadziej odwiedzanych zabytków Rzymu. Pewnie wielu z Was, spacerując ulicami Eskwilinu, natknęło się na dziwny, niski budyneczek stojącym samotnie przy skrzyżowaniu Via Merulana i Via Leopardi. Jest naprawdę niepozorny – można go pomylić z jakimś starym kościółkiem. Ale to nie jest kościółek. Ba! To jeden ze starszych zabytków w Rzymie, pamiętający burzliwe czasy końca Republiki i początki Cesarstwa. Co więcej, można w nim zobaczyć ślady historii jeszcze bardziej odległej. O czym mowa? O tzw. Audytorium Mecenasa.
Nie wchodząc w szczegóły, wyjaśnię, że Gajusz Cylniusz Mecenas był przyjacielem Gajusza Oktawiusza - młodego człowieka, który miał szczęście urodzić się w rodzinie siostry Juliusza Cezara. W przyszłości Gajusz Oktawiusz miał się stać Oktawianem – pierwszym cesarzem Rzymu, ale gdy między Oktawiuszem, a Mecenasem powstawała przyjacielska więź, było do tego jeszcze bardzo daleko. Mecenas towarzyszył Oktawiuszowi podczas studiów w Apolonii w chwili, gdy ten dowiedział się o śmierci Juliusza Cezara jak również o tym, że na mocy testamentu dyktatora został jego przybranym synem i dziedzicem. Mecenas stał u boku Oktawiusza (po adopcji przez Cezara zwanego Oktawianem) w trudnych latach walki o niepodzielną władzę nad Rzymem. Był człowiekiem od najtrudniejszych misji dyplomatycznych. Ta grupa przyjaciół Oktawiana z czasów studiów w Apolonii w przyszłości stała się nową elitą państwa, która odsunęła od władzy dawne republikańskie rody. Nic dziwnego, że gdy już Oktawian został cesarzem Augustem, także Mecenas awansował do grona najbogatszych ludzi w państwie.
Tenże Mecenas pod koniec I wieku p.n.e. wybudował na ówczesnych obrzeżach Rzymu wielką rezydencję, zwaną dzisiaj Ogrodami Mecenasa (Horti Maecenatiani lub Horti Maecenatis). Wcześniej była to dosyć zaniedbana okolica wykorzystywana na miejsce niedrogich pochówków. Ale na podobne tereny bogacący się na potęgę rzymscy oligarchowie patrzyli łakomie - wykupywali je i budowali na nich swe ogromne rezydencje, które prędko opasały Rzym ciasnym pierścieniem. Grunty na Eskwilinie kupił Mecenas, a Horti stały się jednym z ogniw tego zielonego pasa. Po jego śmierci właścicielem posiadłości mocą testamentu stał się August, tak oto weszły one do domeny cesarskiej. Wedle legendy (zapewne zupełnie fałszywej) w roku 64 to właśnie z wieży w Ogrodach Mecenasa Neron miał rzekomo podziwiać upiorne piękno płonącego Rzymu - recytując swą „Troikę” i grając na lirze.
Podczas intensywnej rozbudowy Rzymu pod koniec XIX wieku n.e. odkopano liczne pozostałości posiadłości Mecenasa. Niestety rozwój miasta okazał się ważniejszy niż ratowanie dawnych zabytków. Większość tego, co wówczas odkryto, pospiesznie udokumentowano i wnet rozebrano, czyniąc miejsce dla pięknych kamienic dzisiejszego Eskwilinu. Ale jedna część rezydencji Mecenasa przetrwała i to w całkiem dobrym stanie: właśnie wspomniane „Audytorium”.
Audytorium było dla mnie prawdziwą niespodzianką. Z zewnątrz prezentuje się doprawdy niepozornie - małe, niskie, pozbawione dekoracji. Jednak po wejściu do środka naprawdę zaskakuje – przede wszystkim przestrzenią. Dlaczego? Ponieważ w rzeczywistości budowla jest w dużej części zagłębiona w ziemi. Co więcej, w przeciwieństwie do wielu innych ruin starożytnego Rzymu nie jest to wynikiem podwyższenia się poziomu gruntu – audytorium było wkopane w ziemię od samego początku.
Do środka prowadzi zejście w postaci rampy wyłożonej małymi cegiełkami ułożonymi na sztorc „w jodełkę”. Kiedyś była to rampa dwubiegowa, obecnie zachował się tylko jeden jej bieg (innymi słowy: w starożytności wejście znajdowało się jeszcze wyżej niż obecnie!).
Wewnątrz jest tylko jedno obszerne pomieszczenie na planie prostokąta, od strony północno zachodniej zakończone półokrągłą stopniowaną absydą. Na bocznych ścianach widać nisze mieszczące w przeszłości posągi. Przyjęło się nazywać budynek „audytorium”, ponieważ stopniowana absyda przypomina rodzaj teatralnej widowni w miniaturze. Ale w rzeczywistości wiele wskazuje, że było to raczej nimfeum. Skąd ten wniosek? Chociażby stąd, że stopnie wydają się za wąskie, by mogły stanowić równocześnie oparcie dla stóp osoby siedzącej wyżej i siedzenie dla osoby niżej. Ponadto w górnych stopniach znajdują się otwory, z których wedle przypuszczeń archeologów kiedyś mogła wypływać woda spadająca kaskadą po stopniach na sam dół. Tam gromadziła się kanale odpływowym, który przepływał przez środek pomieszczenia.
Na ścianach zachowały się resztki fresków. Dają one ogólne wyobrażenie o barwie dekoracji (sporo czerwieni i błękitu w tle), ale ich szczegóły mocno się zatarły. Gdy się dobrze przyjrzeć, nisze pomalowane były we wzory o tematyce ogrodowej. Musiały przypominać trochę freski z willi Liwii w Primaporta albo niektóre freski z tzw. willi Poppei w Oplontis.
Dzisiaj zadaszenie „audytorium” jest drewniane, ale grubość murów sugeruje, że w starożytności musiały one wytrzymywać spore obciążenia, co z kolei pozwala przypuszczać, że przykrywało je kolebkowe sklepienie.
Jednak najciekawsze w tym wszystkim jest to, że Audytorium Mecenasa stanowi przykład budowli ukazującej skomplikowanie historii pierwszych lat cesarstwa. Najlepiej pokazuje to podłoga. Dzisiaj nie jest ona zbyt ciekawa, ponieważ pokrywa ją nowożytna warstwa betonu. Ale gdy się dobrze przyjrzycie, pod ścianami możecie zobaczyć fragment delikatnej, białej pierwotnej mozaiki z czasów Mecenasa i Augusta. Nieco wyżej widać okruchy kamiennych płyt podłogi z czasów Tyberiusza. A murowane stopnie absydy w rzeczywistości pochodzą z czasów Nerona. To pokazuje, że budynek musiał być wykorzystywany nie tylko w czasach Augusta, ale także za panowania późniejszych cesarzy, którzy w niego wciąż inwestowali i przystosowywali go do swoich potrzeb. Gdy stoicie na środku tego imponującego wnętrza, spoglądacie na mury, które oglądał pierwszy cesarz Rzymu i jego następcy: Tyberiusz, Neron, a zapewne także Kaligula i Klaudiusz. Co więcej, ponieważ Ogrody Mecenasa nie ucierpiały w pożarze Rzymu z roku 64 n.e. zostały włączone w obręb Domus Aurea Nerona. Innymi słowy, obok omawianego ostatnio „pawilonu eskwilińskiego”, budynek Mecenasa jest jednym z nielicznych dobrze zachowanych elementów „Złotego Domu”.
Zastanawiający jest prawie całkowity brak marmurowych podłóg i okładzin kaskady (poza bardzo niewielkimi pokruszonymi fragmentami). Zapewne zdemontowano je jeszcze w starożytności w celu ponownego użycia przy innej budowli.
Na marginesie, Audytorium Mecenasa skrywa jeszcze jedną tajemnicę. Gdy się dobrze przyjrzycie, na zewnątrz zobaczycie kawałek posępnego muru. Jest on solidny i zbudowany z grubo ciosanych bloków wulkanicznego tufu. Nie trzeba być ekspertem, by zauważyć, że to konstrukcja znacznie starsza od samego audytorium. I faktycznie: ten mur to w rzeczywistości niewielki fragmencik dawnych serwiańskich murów obronnych z IV wieku p.n.e. – tych samych, które widzimy przy dworcu Termini. Relacja między budynkiem audytorium i murami nie jest w pełni jasna, ale według mnie wysnuć można z niej jeden wniosek: w czasach Mecenasa serwiańskie mury musiały być już bezużyteczne i w na tyle kiepskim stanie, że rzymscy oligarchowie nie mieli problemu z rozebraniem ich fragmentu w celu wybudowania swych rezydencji.
Audytorium Mecenasa zwiedzałem dzięki współpracy z www.romasotterranea.it. Dziękuję naszej przewodniczce, Marcie, za podzielenie się wiedzą o tym ciekawym obiekcie.
Comments