top of page
Szukaj
Zdjęcie autoraMichał Kubicz

RZYMSKIE MAŁŻEŃSTWO – INSTYTUCJA OSOBLIWA

PRZYWILEJ DOSTĘPNY NIE DLA WSZYSTKICH

Po pierwsze rzymskie małżeństwo nie było dostępne dla wszystkich. W najstarszym prawie osoby wywodzące się z klasy plebejuszy nie mogły wchodzić w związku małżeńskie z patrycjuszami. Na szczęście ten zakaz został stosunkowo szybko zniesiony. Małżeństwo wywołujące pełne skutki prawne mogło mieć miejsce tylko pomiędzy wolnymi obywatelami, a więc wszelkie związki z „obcymi”, choć miały miejsce, były ułomne (skutki były różne w zależności od pochodzenia nie obywatela, ale to wykracza poza zakres dzisiejszego posta). Z powodu braku zdolności prawnej w związki małżeńskie nie mogli wchodzić niewolnicy. Zupełnie inne powody przemawiały za zakazem żenienia się przez żołnierzy. Na podstawie ustawodawstwa Augusta wyzwoleńcom nie wolno było pobierać się z osobami ze stanu senatorskiego. Za mąż nie mogły wychodzić kobiety uważane za „niegodne”: nie tylko prostytutki, ale też np. aktorki i kobiety popełniające cudzołóstwo lub skazane za przestępstwo.

W sumie więc rzymskie małżeństwo było uważane za tak świętą instytucję, że dostęp do niej nie był powszechny.


ODFORMALIZOWANIE

Inną osobliwością jest sposób powstania związku małżeńskiego. Gdyby jakiemuś starożytnemu Rzymianinowi dane było przenieść się w nasze czasy, zadziwiłoby go, jak sformalizowane są dzisiejsze małżeństwa. Rzymskie prawo, które potrafiło z urzędniczą drobiazgowością regulować wiele dziedzin życia, akurat w kwestii sposobu zawierania związków małżeńskich pozostawało zdumiewająco liberalne.

Dzisiaj nasze ceremonie ślubne mają dwojaki charakter: z jednej strony państwowy, z drugiej (najczęściej) także religijny. Lecz w świetle prawa ślub jest przede wszystkim oficjalnym aktem rangi państwowej, a z punktu widzenia Kościoła – sakramentem. W Rzymie nie był zasadniczo ani jednym, ani drugim. Owszem – prawo wiązało z zawarciem małżeństwa precyzyjne skutki prawne, ale co do zasady dla skuteczności powstania związku małżeńskiego nie były potrzebne ani żadne czynności ze strony żadnego urzędnika, ani wpis do jakiegokolwiek rejestru, ani nawet kapłan lub świadkowie! To naprawdę zdumiewające, zważywszy, jaką wagę Rzymianie przywiązywali do małżeństwa jako instytucji.

Rzymianom dla powstania małżeństwa wystarczało, że kobieta i mężczyzna posiadający prawną zdolność do bycia mężem i żoną po prostu żyli razem ze zgodnym zamiarem utworzenia związku małżeńskiego. Oczywiście takie odformalizowanie mogło powodować pewne komplikacje, ale w razie wątpliwości radzono sobie z nimi w ten sposób, że na podstawie dodatkowych okoliczności, takich jak wcześniejsze zaręczyny, odbycie zwyczajowego wesela czy przekazanie posagu, ustalano, czy faktyczne wspólne pożycie to już małżeństwo, czy mniej formalny konkubinat czy też po prostu zupełnie nieformalne życie „na kocią łapę”.

W rzeczywistości jednak zakładam, że Rzymianie zapewne rzadko mieli problem z ustaleniem charakteru związku. Wprawdzie prawo nie nakładało w tym zakresie żadnych wymogów, ale zarówno cel małżeństwa (powstawanie więzi między rodami) jak i jego skutki (w sferze majątkowej, spadkowej i władzy rodzinnej) były na tyle istotne, że raczej nie dopuszczano do tego, by ktokolwiek miał wątpliwość, że mężczyzna jest mężem, a kobieta żoną. Korzenie rzymskiej instytucji małżeństwa sięgają bowiem czasów, w których zbliżały się ona raczej do transakcji zawieranej między głowami dwóch rodów. Już same zaręczyny będące przyrzeczeniem zawarcia ślubu w przyszłości, pierwotnie obwarowane były swoistym zadatkiem, który przepadał, gdy któraś ze stron nie wywiązała się ze swego zobowiązania. Najdawniejszym rzymskim zaręczynom niedaleko do naszej dzisiejszej umowy przedwstępnej… .

„Z WŁADZĄ” I „BEZ WŁADZY”

Jednak najdziwniejsze w rzymskim małżeństwie było to, że miało ono dwie zasadnicze formy: tzw. cum manu (z wejściem pod władzę męża) i sine manu (bez władzy męża). Jak zobaczycie niżej, owa małżeńska zwierzchność była czymś zupełnie niezależnym od samego małżeństwa.

Co ona oznaczała?

Wejście pod władzę męża sprawiało, że żona w pełni mu podlegała prawnie. Formalnie władza męża na żoną była analogiczna do władzy nad dziećmi, ale w praktyce mocno ograniczały ją normy obyczajowe.

Małżeństwo bez władzy męża było jeszcze dziwniejsze, ponieważ w zależności od sytuacji mogło ono dotyczyć kobiety mającej pełną samodzielność prawną (tzw. sui iuris) albo kobiety podlegającej pod władzę swego męskiego krewnego czyli najczęściej ojca (tzw. alieni iuris). W tym ostatnim przypadku w małżeństwie sine manu kobieta niby była żoną, ale podlegała władzy swego męskiego krewnego z rodziny, z której wychodziła. Możecie sobie wyobrazić jakie sytuacje życiowe musiało to powodować w praktyce: władza teścia musiała być niekiedy dla zięcia wyjątkowo krępująca, a pod pretekstem sprawowania swej rodzinnej zwierzchności nad córką, wielu ojców żon zapewne nie wahało się ingerować w sprawy małżeństwa, gdy uznawali to za stosowne.

Co ciekawe, pierwotnie w rzymskiej praktyce dominowały małżeństwa „z władzą męża”. Ale z czasem zaczęły być one coraz rzadsze i wreszcie w okresie cesarstwa zanikły zupełnie. Pewnie dla kobiet sui iuris (bez męskiego krewnego-zwierzchnika) taka ewolucja była korzystna. Ale czy również dla kobiet alieni iuris? Mam wątpliwości. Kobieta zawsze znajdzie sposób na „okiełznanie” męża, nawet gdy ten formalnie sprawuje nad nią władzę. Tymczasem gdy zanikły małżeństwa, w których nad żoną władzę sprawował mąż, kobiety alieni iuris dalej podlegały swemu ojcu lub innemu męskiemu krewnemu z dotychczasowej rodziny, na którego możliwości wpływu miały znacznie mniejsze.

O ile sam fakt zawarcia małżeństwa był całkiem odformalizowany i podlegał raczej zwyczajom niż przepisom prawnym czy religijnym, o tyle właśnie wejście pod władzę męża było dosyć precyzyjnie regulowane przez prawo, a częściowo także przez normy religijne. Jeżeli dzisiaj oglądacie w „kinie sandałowym” sceny, w których rzymscy nowożeńcy uczestniczą w jakieś sformalizowanej uroczystości ślubnej, to prawdopodobniej widzicie w rzeczywistości ten element wesela związany z aspektem przejścia władzy na męża.

Jeszcze dziwniejsze jest to, że w republikańskim prawie małżeństwo „bez władzy” mogło się nagle przeistoczyć w małżeństwo „z władzą”. Wystarczyło, by żona przez cały rok spędzała w domu męża, by mąż nabył nad nią władzę (lub by ją przejął od jej męskiego krewnego, jeżeli była osobą alieni iuris). Aby temu zapobiec, żona musiała trzy kolejne noce spędzić poza domem męża. Na szczęście ten dziwaczny zwyczaj wyszedł z użycia wraz z małżeństwami, w którym kobieta wchodziła pod władzę męża.

„Z władzą” czy „bez władzy” – praktyka zapewne była bardziej skomplikowana niż prawo, a relacji małżeńskich było tyle, ile małżeństw. Na pewno nie brakowało kobiet, które wbrew literalnemu brzmieniu surowych przepisów potrafiły wywalczyć sobie znacznie silniejszą pozycję. Liczne inskrypcje na nagrobkach stanowią też świadectwo zgodnej, harmonijnej miłości między małżonkami. Na zdjęciu: późnorepublikańska para małżeńska. Nagrobek znaleziony przy Via Statilia w Rzymie, wykonany w drugiej ćwierci I wieku p.n.e.

28 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page